Miłość nie wybiera 3
Ciężko o dobrą komedię romantyczną. Filmy z tego gatunku są zwykle realizowane według jednego, każdemu dobrze znanego schematu, a wszystko to polane jest najczęściej nieprzyzwoitą ilością lukru. Inaczej nie jest w tym przypadku. Jednak chyba nikt nie spodziewał się, że duet Ephron-Kidman mógłby zaserwować nam tak mało czarujący film o czarownicy.
Isabel (Nicole Kidman) to słodka, głupiutka i nieznająca świata czarownica. Pragnie swojego księcia z bajki, ale chce by był normalnym człowiekiem. Trafia pewnego dnia na Jacka (Will Ferrell), który okazuje się być kompletnym kretynem. Zakochuje się w nim i pragnie o niego walczyć. Tylko dlaczego? To głupek, z którym wstyd byłoby się gdziekolwiek pokazać. Miłość nie wybiera? Bez przesady, aż tak ślepa nie jest.
Postać Isabel wydaje się być specjalnie napisana dla Meg Ryan, z którą Ephron zresztą dwukrotnie współpracowała. Natomiast zagrała ją Nicole Kidman, co okazuje się być totalną katastrofą. Kidman wyraźnie stara się być tak słodka jak Ryan, ale te pozy zupełnie do niej nie pasują. Bardzo dziwi mnie fakt, że tak dobra i przede wszystkim popularna aktorka zdecydowała się wystąpić w tej cukierkowej szmirze. Przecież dawno minęły czasy, kiedy aktorzy byli związani z wytwórnią kontraktem i musieli grać w czym popadnie. Jednak, gdy się spojrzy na budżet sytuacja zaczyna się wyjaśniać.
Niestety fakt, że Kidman-Ferrell są jednym z najgorszych duetów jakie dane mi było widzieć, to nie jedyny zarzut w stosunku do obrazu Ephron. Czarownica jest tak zabawna jak ten cały serial, w którym główna bohaterka grała. I naprawdę szkoda, że twórcy nie zdecydowali się podłożyć śmiechów jak to bywa w sitcomach, bo przynajmniej wiedziałbym kiedy mam się śmiać.
Produkcja ta, to nieustająca nuda, na którą zdecydowało się wiele gwiazd. Nie tylko Kidman, ale również MacLaine i Caine, któremu zresztą często zdarza się występować w słabych produkcjach, a szkoda. Były jednak momenty, kiedy zdarzyło mi się uśmiechnąć patrząc w ekran. Nie było to spowodowane dialogami czy mimiką aktorów. Bardzo bawiła mnie stylistyka ów filmu. Czarownica przypomina dawne komedie romantyczne, nawet sama Kidman gra, jakby została wyrwana z minionej epoki. Coś jest w tym obrazie z dawnego, już niestety zapomnianego, kina. Szkoda, że nie zdecydowano się pójść bardziej w tą stronę, bo może byłbym w stanie znaleźć w tym filmie więcej zalet.
Film Ephron nie jest romantyczny, ani też nie jest komedią, więc nie wiem dlaczego ktoś wrzucił go do worka z innymi produkcjami tego gatunku. Scenariusz jest prosty jak drut, a dialogi niczym wyrwane ze świata telenoweli. Na dodatek, aby powodów do narzekań nie zabrakło, Ephron zapewniła widzom jeden z najbardziej chybionych duetów w historii kina.
43%. Ferrell nie dorównuje Kidman. Na+ na drugim planie Caine i Shirley MacLaine,którzy 3 raz grają razem (niestety urwano ich wątek).Film na 1 raz.